Menu

   Ks. kanonik Teofil Wdzięczny był kapłanem Archidiecezji Warszawskiej, ale jako kapelan wojskowy przez kilkanaście lat związany był z Białymstokiem pełniąc obowiązki proboszcza wojskowej parafii św. Stanisława Biskupa i Męczennika.

   Urodził się on 22.04.1890 r. w Łękach w powiecie Koło. Po ukończeniu szkoły średniej wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie, które ukończył w 1917 r. i przyjął święcenia kapłańskie. Pracował najpierw na placówkach w Archidiecezji Warszawskiej (w Radzyminie i Łodzi), a gdy wybuchła wojna sowiecko-polska, został kapelanem wojskowym. W wojsku pozostał już na stałe. Był kapelanem garnizonu w Piotrkowie, a od 1.02.1926 r. do 3.10.1927 r. szpitala Okręgu Korpusu IX w Brześciu nad Bugiem. Następnie do wybuchu wojny pełnił posługę proboszcza wojskowego w Białymstoku. Pod jego opieką był kościół wojskowy św. Stanisława Biskup i Męczennika na Nowym Mieście (10 Pułk Ułanów Litewskich), Najświętszego Serca Jezusowego przy ul. Traugutta (42 Pułk Piechoty) i kaplica Matki Boskiej Częstochowskiej w koszarach Sowińskiego (14 Dywizjon Artylerii Konnej). Obejmował więc opieką duszpasterską wszystkie jednostki wojskowe w Białymstoku.

   W chwili wybuchu wojny znajdował się w Białymstoku. W okresie od 1 do 13.09.1939 r. pochował na terenie Białegostoku około 50 żołnierzy i parę osób cywilnych zabitych wskutek nalotów niemieckich bombowców na stacje kolejowe Białystok, Łapy i Starosielce. W dniu 13 września rozkazem Komendy Garnizonu Białystok ewakuował się z personelem tejże Komendy do Wołkowyska, następnie do Lidy, a 17 wrześniawobec zbliżającej się armii sowieckiej - do Wilna. Dnia 19.09.1939 r. o godz. 11.30 wraz z grupą około 1000 żołnierzy polskich różnych oddziałów przekroczył granicę litewską i znalazł się w obozie internowanych oficerów, żołnierzy i policjantów polskich w Połądze. Znajdowało się tu około 5000 ludzi. Miejscowy proboszcz życzliwie udostępniał kościół parafialny na Msze święte i nabożeństwa dla polskich żołnierzy, którzy garnęli się na nabożeństwa i do sakramentów świętych. Władze litewskie bowiem nie utrudniały pracy duszpasterskiej w obozie. Po zlikwidowaniu obozu w Połądze ks. Wdzięczny 18.01.1940 r. znalazł się w obozie w Wiłkowyszkach, a 4 kwietnia tego roku z rozkazu władz wojskowych litewskich w obozie dla internowanych oficerów w Kalwarii. W tych obozach także prowadził pracę duszpasterską.

   Dnia 9.07.1940 r. obóz zajęły wojska bolszewickie i następnego dnia wywieziono internowanych w głąb Rosji. Ks. Wdzięczny w „Ankiecie...” tak pisze: „Aresztowanie i wywiezienie nas było okropne. Z obozu internowanych w Kalwarii dn. 10.07.1940 r. po południu popędzono nas do stacji kolejowej Kalwaria. Otoczeni byliśmy łańcuchem żołnierzy sowieckich i litewskich, obstawieni dookoła karabinami maszynowymi i psami - pędzono nas jak największych zbrodniarzy. Na stacji załadowano nas do wagonów z pozabijanymi deskami oknami, nie dopuszczając powietrza. Z braku powietrza wpadaliśmy w bezwład - mdleli. Obchodzono się z nami brutalnie - nie po ludzku. W drodze nie dawano jeść ani pić wody. Wskutek ścisku i duszności w wagonach pragnienie okropne - wody zaś nie dostarczano. Dopiero trzeciego dnia podróży dano nam po kubku „kipiatoku” - gotowanej wody. Po trzech dniach, tj. 13.07.1940 r. dowieziono nas do stacji Kozielsk i stąd popędzono pod silną eskorta do starego zniszczonego klasztoru, odległego od stacji kolejowej o 12 kilometrów”. W Kozielsku ks. Wdzięczny przebywał 11 miesięcy. Tu wszelkie praktyki religijne były zabronione, a kaplice polowe zostały skonfiskowane.

   Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej wywieziono żołnierzy w dniu 29.06.1941 r. do obozu w Griazowcu w obłaści Wołogda. Tu jeszcze trzymano 2 miesiące, a po zawarciu umowy między rządem polskim i sowieckim ogłoszono amnestię dla Polaków w Związku Radzieckim. „Dnia 29.08.1941 r. przybyli do obozu w Griazowcu: gen. Anders i gen. Szyszko-Bohusz. Wszyscy zostaliśmy przyjęci z powrotem do tworzącej się Armii Polskiej w państwie Związku Sowieckiego w Rosji. Była do chwila dla nas pełna radości i wzruszenia - takich momentów w życiu nigdy się nie zapomina” - napisał ks. Wdzięczny w „Ankiecie ...” w dniu 4.05.1943 r.

   Znalazł się teraz w Tatiszczewie w obłaści saratowskiej, gdzie tworzyła się 5 Dywizja Piechoty. Ks. Wdzięczny został szefem duszpasterstwa katolickiego tejże dywizji. Stąd z 5 Dywizją 18.01.1942 r. wyjechał do Dżałał-Abad w Dolinie Fergańskiej w Uzbikistanie, a następnie 8 sierpnia do Krasnowodzka, a stąd przez Morze Kaspijskie do Iranu, a potem do Iraku. Tu przebywał dłuższy czas. 2.09.1943 r. został proboszczem 7 Dywizji Piechoty, a po dwóch miesiącach kapelanem 4 Szpitala Wojennego, w lutym zaś 1944 r. otrzymał nominację na szefa duszpasterstwa przy dowództwie Jednostek Terytorialnych na Środkowym Wschodzie. Trudno wymieniać wszystkie funkcje, jakie pełnił. Wspomnę tylko, że od 15.06.1945 r. był proboszczem Dowództwa Rejonu Terytorialnego - Palestyna, potem kapelanem Szpitala Wojennego w Palestynie, a następnie 8 Szpitala Wojennego w El Kantara. W uznaniu zasług, biskup polowy Józef Gawlina, dekretem z dnia 1.03.1946 r. obdarzył ks. Wdzięcznego przywilejem noszenia rokiety i mantoletu kanonickiego.

   Pod koniec 1947 r. objął w Anglii stanowisko duszpasterza polskiego obozu w Calveley, a ostatnie lata swego życia, już podupadający na zdrowiu, spędził przy Misji Polskiej w Londynie pomagając w duszpasterstwie. Zmarł nagle 22.07.1952 r.

 

ks. Tadeusz Krahel, „Czas Miłosierdzia“ nr 168/2004

 


Los wywiezionych na Wschód

- wspomnienia kapelana -

 

     Często bardziej od opowieści dzien­nikarza, literata lub historyka przemawia oryginalny zapis. Dlatego proponujemy fragmenty relacji starszego kapela­na ks. Teofila Wdzięcznego, przechowywa­nej w Instytucie Polskim i Muzeum gen. W. Sikorskiego w Londynie (kolekcja 138/291):

 

     Białystok, ewakuacja na wschód

     Wojna zastała mnie w Białymstoku na stanowisku proboszcza parafii wojskowej św. Stanisława B.M. (garnizon Białystok). Od pierwszych dni wojny byłem świadkiem bombardowania przez niemieckie samoloty lotniska wojsk., koszar wojsk, oraz stacji ko­lejowej Białystok i transportów wojskowych. Wskutek bombardowania było zabitych około 50 żołnierzy i parę osób cywilnych, większość z obsługi kolejowej. Wszyscy zostali pochowani na cmentarzu wojsk, w Białymstoku. [To także wątek nie do koń­ca wyjaśniony, nie ma na wspólnej mogile informacji o ofiarach nalotów Luftwaffe].

     W dniu 13 września 1939 r. [na dwa dni przed zajęciem miasta przez wojska niemieckie] opuściłem Białystok, ewaku­owany z personelem Komendy Garnizo­nu do Wołkowyska, a następnie do Lidy. W dniu 17IX 1939 r. ewakuowany z Lidy do Wilna. Dnia 18 IX 1939 r. wieczorem opuściłem Wilno wskutek naporu na Wilno armii bolszewickiej, wraz z rozbitkami Ar­mii Polskiej około 1000 ludzi [Wilno wbrew zapowiedziom nie broniło się, miały miej­sce tylko odosobnione starcia. Dwudniowe walki trwały natomiast w Grodnie].

     Od dn. 20 IX 1939 r. przebywałem na Litwie w obozie internowanych oficerów, żołnierzy polskich i policji państwowej w Połądze. Warunki dla internowanych ofic. i żołnierzy polskich na Litwie były dość dobre - wyżywienie wystarczające. Swobo­da ruchu a całej Połądze początkowo nie była krępowana. [Razem przebywało tam ok. 5 tyś. osób].

     Obozy na Litwie w Połandze i Wiłkowyszkach

     Proboszcz miejscowy ks. kanonik Galdukas ustosunkował się względem nas dość przychylnie. Wyznaczył specjalne godziny na nabożeństwa dla internowanych Polaków w niedziele i święta 2 godziny, tj. godz. 8 i 1O rano w pięknym kościele parafialnym ufundowanym przez hr. Tyszkiewicza z Po­łągi. Żołnierze polscy chętnie uczęszczali na nabożeństwa i do Sakramentów Św. oraz codziennie na nabożeństwa poranne. W mie­siącu październiku codziennie wieczorem o godz. 18 było odprawiane nabożeństwo Różańcowe dla internowanych żołnierzy polskich. Religijność wśród żołnierzy byładuża - żołnierz polski był nawet przykładem dla ludności litewskiej. Władze litewskie nie utrudniały pracy duszpasterskiej w obozie. Były pewne czasem nieporozumienia, ale to łatwo dało się załagodzić. Nieprzychylnie odnosili się do nas Polaków szowiniści litew­scy - szaulisi i sfera rządząca. Lud natomiast okazywał wiele serca i pomocy. [Wcześniej­sze stosunki IIRP z Litwą były wrogie, stąd i miłe zaskoczenie internowanych. Wielu z nich korzystało z okazji i uciekało przez Łotwę oraz Estonię na Zachód].

     Po zlikwidowaniu obozu internowa­nych w Połądze dnia 18 I 1940 r. zostałem przeniesiony przez władze litewskie do obozu internowanych żołnierzy polskich w Wiłkowyszkach - tam przebywało około 3000 żołnierzy polskich, Warunki bytowania były również zadawalające. Po przyjeździe do obozu w Wiłkowyszkach za zgodą władz wojskowych litewskich urządziłem kaplicę w jednym z budynków koszarowych. W ka­plicy codziennie były odprawiane nabożeń­stwa w godz. porannych. W czasie Wielkiego Postu odbywały się rekolekcje 3-dniowe dla oficerów, szeregowych i policji oraz spowiedź i Komunia św. Wielkanocna. Do Sakramen­tów Św. w czasie Wielkiego Postu przystąpiło około 90% stanu internowanych.

     Obóz w Kalwarii. Wejście Armii Czerwonej

     [4 IV 1940 r. ks. T. Wdzięczny wraz z 30 oficerami został przeniesiony do obozu internowanych oficerów polskich w Kalwa­rii. Tu warunki były nadal zadawalające, ale stosunki z komendantem litewskim naprężone, doszło nawet do parodniowej głodówki protestacyjnej]. W obozie w Kal­warii istniało kółko religijne, do którego nale­żało kilkudziesięciu oficerów oraz odbywały się wykłady i pogadanki z dziedziny religii. Nadto były wygłaszane odczyty naukowe, wykłady z dziedziny wojskowości oraz nauka języków obcych, zwłaszcza angielskiego. Co­dziennie wieczorem o godz. 19 był odmawia­ny wspólnie Różaniec Św. Codziennie rano była odprawiana Msza św. w pięknej kaplicy obozowej, przy ołtarzu artystycznie wykona­nym przez polskich oficerów internowanych. Dnia 9 VII 1940 r. bolszewicy otoczyli obóz kordonem żołnierzy - była to już ostatnia chwila naszego pobytu w obozach litewskich. [W 1939 r. ZSRS odstąpiło Wileńszczyznę Republice Litewskiej, zwanej po­tocznie Kowieńską. Jednak w VI-VII 1940 r. nastąpiło „uwolnienie" Litwy od rządów burżuazyjnych i przekształcenie w republikę socjalistyczną. Tym samym internowanych żołnierzy polskich przejęło NKWD].

     Kozielsk

     Aresztowanie i wywiezienie nas było okropne. Z obozu internowanych w Kal­warii dnia 10 VII 1940 r., po południu, popędzono nas do stacji kolejowej Kalwa­ria. Otoczeni byliśmy łańcuchem żołnierzy sowieckich i litewskich, obstawieni dookoła karabinami maszynowymi i psami -pędzo­no nas jak największych zbrodniarzy. Na stacji załadowano nas do wagonów z poza­bijanymi deskami oknami, nie dopuszczając powietrza. Z braku powietrza wpadaliśmy w bezwład - mdleli. Obchodzono się z nami brutalnie - nie po ludzku. W drodze nie dawano jeść ani pić wody. Wskutek ścisku i duszności w wagonach pragnienie okropne (,„). Dopiero trzeciego dnia podróży dano nam „kipiatoku" - gotowanej wody. [13 VII dowieziono Polaków do Kozielska. Obóz był pusty, bo poprzednio umieszczonych tu jeńców WP, głównie oficerów, zgładzo­no wiosną w Lasku Katyńskim].

     W Kozielsku przebywałem 11 mie­sięcy. Warunki dość ciężkie. Pomieszczenie w cerkwiach klasztornych, zniszczonych, brudnych i zapluskwionych. Obóz ten nosił nazwę „Dom oddycha [odpoczynku] dla młodzieży". Odżywianie wystarczające, brak jednak wszelkich tłuszczów i nabiału oraz jarzyn. Byliśmy osłabieni i wyczerpani, nastrój był umiarkowany. Grupami w nocy od czasu do czasu wywożono - dokąd - nie wiadomo [Internowani nie wiedzieli o swych poprzednikach, nie zdawali sobie sprawy z dramatu, jaki się tu rozgrywał. Traktowano ich w miarę łagodnie, Stalin prawdopodobnie planował już wówczas utworzenie polskiej dywizji, która miałaby wziąć udział w „wyzwalaniu" ziem okupo­wanych przez Niemców].

     Wiara krzepiła

     Żadnych praktyk religijnych, zbiorowo i publicznie, nie wolno było wykonywać. Rzeczy liturgiczne kaplic polowych skon­fiskowano w czasie ścisłej rewizji po przy­byciu do Kozielska, zabrano mi również pieniądze polskie i litewskie, na które wy­dano tzw. kwitacje [potwierdzenia; autor w ciągu 11 miesięcy nie posiadał ani jed­nej własnej kopiejki].

     Potajemnie jed­nak spowiadałem ludzi wieczorami w różnych miejscach, a nawet chorych w szpitalu bolszewic­kim przed Wielkano­ce i w umówionych miejscach udzielało się Komunii św. wy­spowiadanym. Była również potajemnie od czasu do czasu odprawiana msz św. i wspólne modlitwy po kilkanaście osób. Wzywano mnie na tzw. doprosy - bada­nia. W czasie: „doprosów" oficer NKWD wszczął ze mną dyskusję na temat istnienia Boga i innych kwestii z dziedziny religii. Odpowiadałem napytania krótko (...).

     Tytułował mnie „kapiełan wojenny j"

     Modlitwa w obozach sowieckich była dla wielu mocą do wytrwania. Wielu za­łamało się, było nawet parę wypadków samobójstwa. Inni znowu poszli za hasłami bolszewickimi i służyli im, wskutek czego bolszewicy posiadali dokładne informacje o nas internowanych.

     W niedzielę 22 VI 1941 r. o godz. 15.30 dowiedzieliśmy się o wybuchu wojny niemiecko-bolszewickiej. Z tą chwilą każ­dy z nas zdawał sobie sprawę, że niewola wkrótce się skończy. Radość zapanowała wśród nas. O godz. 18 jeden z politruków miał tzw. dokład, odczytał mowę Mołotowa [ministra - komisarza spraw zagranicz­nych, Stalin zamilkł, nie pokazywał się publicznie] i pod adresem Niemców wy­powiedział parę słonych słów. Entuzjazmu nie okazaliśmy po wykładzie żadnego, czem bolszewicy byli zaskoczeni.

     Znów w Wojsku Polskim

     [20 VI 1941 r., po bardzo ścisłej rewizji, poprowadzono Polaków na stację kolejową i przez Moskwę przewieziono do obozu w Griazowcu. Tam przebywali 2 miesiące. Po ogłoszeniu tzw. amnestii, w końcu sierpnia do obozu przybyli generałowie Władysław Anders i Zygmunt Bohusz - Szyszko]. Wszyscy zostaliśmy przyjęci z powrotem do tworzącej się Armii Polskiej w państwie Związku Sowieckiego, w Rosji. Była to chwi­la dla nas pełna radości i rozrzewnienia - takich momentów w życiu nigdy się nie zapomina. [2 IX byli internowani pojechali odkrytymi wagonami do Tatiszczewa nad Wołgą, gdzie miała się tworzyć 5 Dywizja Pie­choty] .

     W 5 Dyw. P. obją­łem funkcje szefa Dusz­pasterstwa Katolickiego. Po skompletowaniu dy­wizji odbyła się spowiedź dla wszystkich oddzia­łów w ciągu m. listopada i grudnia 1941 r. Żołnie­rze chętnie garnęli się do Spowiedzi św. Kaplicę urządziłem w budynku, dawniejszy klub żołnierzy sowieckich. Wielu ludzi prawosławnych zgłaszało się z prośbą o chrzest dzie­ci. Bardzo często prosili o Msze św. za zmarłych. Święta Bożego Narodze­nia obchodziliśmy w obozie dywizyjnym według naszych polskich zwyczajów - pasterka i kolędy wszędzie rozbrzmiewały w obozie. [18 I 1942 r. dywizja przejechała do Uzbeki­stanu, gdzie żołnierzy już nie prześladowała rosyjska zima].

     Wreszcie nadeszła chwila, aby opuścić ziemie Rosji Sowieckiej. Dnia 6 VIII 1942 r. wyruszyliśmy z 5 DP przez południową Rosję do Krasnowodzka nad Morzem Kaspijskim, a stamtąd przez morze, Persję (Iran) do Iraku, gdzie pozostaję do dnia dzisiejszego z 5K[kresową] DP. Po opusz­czeniu Rosji Sów. Nastąpiło odprężenie w życiu żołnierza 5 DP - zaczęło się nowe życie, pełne zapału do walki o wolną Polskę.

 

 

Adam Czesław Dobroński, ks. Aleksander Dobroński, Drogi Miłosierdzia nr 9/2011 i 10/2011

Zegar

Święta

Wtorek, I Tydzień Adwentu
Rok C, I
Wspomnienie św. Franciszka Ksawerego, prezb.

Licznik

Liczba wyświetleń strony:
16275